czwartek, 25 marca 2010

autostop

Autostop... każdy z nas wie co to jest, ale od kiedy tak na prawdę zadomowił się na dobre w naszych realiach? Dziś w Powiatowej Filmotece Socjalistycznej Artur Andrus przedstawiał kronikę, która wyjaśniała genezę autostop i jego popularność. Otóż okazuje się, że autostop zaczął masowo zyskiwać na popularności, kiedy w latach 60-tych Komitet Społeczny Autostop zaczął propagować książeczki z kupowani. Idea była taka, że podróżujący zaopatrzony w książeczkę w zamian za przewóz wręczał kierowcy kupony. Te kupony kierowca wymieniał. Na co? Materiał Filmoteki nie wskazywał. Zachęcony zgłębieniem tematu poszperałem trochę na internecie
Otóż książeczka wyglądała tak:


źródło: http://www.zspu_wczasy.republika.pl/

Sam kupon wręczany z kolei kierowcy wyglądał tak:


źródło: http://www.zspu_wczasy.republika.pl/


Na rewersie kupony był taki zapis:
Prosimy wymagać oddania książeczki na czas jazdy. Kupony pobrać z góry. W czasie jazdy książeczka znajduje się u kierowcy. Numer kuponu jest "wizytówką" autostopowicza. Kupony przesyłać listem poleconym do 10.10.BR pod adresem Biuro Autostop - Warszawa, ul Narbutta 27a. Jazda kilku osób na jedną książeczkę jest nadużyciem (Ważne dla MO). Każdy autostopowicz otrzymał i powinien dac do przeczytania "list do kierowców - regulamin"; są tam wiadomości o nagrodach i zasady przewożenia autostopowiczów. Autostopowicz dziękuje za życzliwość i pomoc.


Sama historia instytucji autostopu jest podobno dłuższa, gdyż sięga końca lat 50-tych. Książeczkę autostopowicza nabywało się ją w kiosku, a rejestrowało na poczcie. Alternatywnie można było kupić książeczkę w biurze podróży (czyli w zasadzie u konkurencji).
Książeczka miała faktycznie sens. Popierwsze - kierowcy chętniej się zatrzymywali, z uwagi na wręczane kupony, dzięki którym mogli brać udział w losowaniach nagród. Po drugie podróżować nie mógł pierwszy lepszy lump. Aby nabyć (lub zarejestrować) książeczkę należało posiadać książeczkę PKO z pewną zdeponowaną kwotą (wg danych z wikipedii było to 200 złotych; sama książeczka miałą kosztować 45 złotych). Gwarantowało to, że ze szczytnej instytucji nie będą korzystali bumelanci. I wreszcie po trzecie - posiadacz książeczki był ubezpieczony od następstw nieszczęśliwych wypadków.

Dla osób, które chcą zgłębić wiedzę polecam artykuł:
http://www.wprost.pl/ar/108060/Licencja-na-podrozowanie-50-urodziny-autostopu/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz